Pierwsze wzmianki o Poroninie pochodzą z roku 1624, ale nazwa Poronin, choć w odniesieniu do rzeki, pojawia się już w 1254 r. Przypuszcza się, iż teren dzisiejszego centrum gminy był we wczesnym średniowieczu wielką polaną wypasową, przysiółkiem Białego Dunajca, o nazwie Bańkówki. JAN KASPROWICZ i jego Poronin Po raz pierwszy Kasprowicz zjawił się w Poroninie w 1892r. Zainteresowania góralszczyzną łączyły się z ówczesną modą na Zakopane i tatry. Pierwszą książkę o górach i góralach wydał w roku 1896 pt. „Felietony z Tatr”. Napisał je gwarą. Od 1893r co roku zaglądał w góry, bo jego tęsknota znajdowała ukojenie tylko w Tatrach. W tym samym roku ożenił się z Jadwigą Gąsowską, niestety ich małżeństwo zakończyło się w 1901r. W góry przyjeżdżał tylko z córkami Janiną i Anną. Czarem Poronina urzeczeni byli wszyscy. 5 lipca 1906r Kasprowicz na stałe osiadł w Poroninie. Zamieszkał u Stanisława Marduły – Pawlicy. Podczas samotnych przechadzek nad potokiem w Poroninie, wśród lasów Galicowej Grapy powstały poematy „Bohaterski koń i walący się dom” oraz „Savitri”. Był to okres wielkiej sławy. W tym czasie Kasprowicza odwiedzali w Poroninie Leopold Staff i Wacław Berent. 21 marca 1908r na wniosek przewodniczącego Rady Gminnej Franciszka Guta radni nadali honorowe obywatelstwo Panu Janowi Kasprowiczowi – doktorowi filozofii z Księstwa Poznańskiego. W 1911r Kasprowicz ożenił się po raz trzeci z Marią Wiktorowną Bunin. Zamieszkali w domu Mardułów Gałów. Wiejską sielankę przerwał wybuch I wojny światowej. Wtedy Kasprowicz z Kazimierzem Dłuskim i dr Andrzejem Chramcem interweniowali w nowotarskim więzieniu w sprawie pewnego Rosjanina, jak się później okazało tym więźniem był Lenin. Wojna przełamała pogodę „Księgi ubogich”, która jest najwymowniejszym świadectwem wielkiej miłości Kasprowicza do górskiej przyrody.
LENIN w PORONINIE Dzisiejszy Poronin niczym nie przypomina tego opisanego z XIX wieku: spokojnego, z pierwotnym krajobrazem i czystym powietrzem, pięknym budownictwem, zdrową wodą i wspaniałymi lasami. Dzięki tym walorom przyjeżdżali pod Tatry urzeczeni podróżnicy, naukowcy, malarze, muzycy, poeci i pisarze. Tu szukali odpoczynku i natchnienia. Dzięki malarzom i zapisom dziś możemy oglądać obrazy, czytać o różnych miejscowościach, a wśród nich o Poroninie. Do tych najbardziej urzeczonych Tatrami i Podhalem należeli: Jan Kasprowicz, Leopold Staff, Władysław Orkan, Jerzy Żuławski, Tadeusz Stryjeński, rodzina Uznańskich. PORONIAŃSKA KUŹNIA - KOŚNE HAMRY Stanowią one dzisiaj część wsi Poronina dawniejszą Mur. Nazwa ta określała kuźnię - „hamry" (z niem. der Hammer - młot) produkująca głównie kosy, znane w całej Galicji ze swej wysokiej jakości, ustępowały one jedynie słynnym w całym cesarstwie austro - węgierskim kosom styryjskim. Po dawnej kuźni nie zachowało się już nic, pozostały jedynie ślady związane z jej działalnością w miejscowym nazewnictwie, jak przydomki robotników - górali zatrudnionych przy produkcji kos. Często one brzmią z cudzoziemska na skutek mieszania się różnych żywiołów obcojęzycznych w działalności metalurgicznej na Podtatrzu, co spowodowało powstanie wielu nowych zwrotów językowych i wyrażeń gwarowych. Poronińskie hamry założone w 1818 r. przez leśniczego kamery nowotarskiej Blumenfelda w dobrach miejscowego obszarnika Jana Uznańskiego, były jednymi z nielicznych zakładów przemysłowych w Galicji. Największymi z nich były sąsiednie kuźnice w Zakopanem. Za właścicieli dóbr zakopiańskich Homolacsów doszły one do znacznego rozkwitu: składały się wówczas z wielkiego pieca i urządzonej przy nim odlewni żelaza, czterech fryszerek, jednego młota do sztab lanych, gwoździarki, trzech walcarek, ślusarni, modelarni, warsztatu tokarskiego wraz z gwinciarką. Zatrudniały w 1849 r. ponad 100 osób. Zakład w Poroninie był znacznie mniejszy, bo składał się jedynie z młota i pieca fryszerskiego, do zabudowań jego poza dworem należała karczma, w której pokrzepiali się robotnicy i węglarze - „uhlarze". W zakładzie tym, podobnie jak w kuźnicach zakopiańskich siłę napędową stanowiła energia, uzyskana ze spadku wody. Młot był „nasiębierny", zapewne typu podrzutowego. Działał w ten sposób, że jego toporzysko było usytuowane równolegle do wału napędzanego przez wielkie koło wodne. Na skutek obrotu wału zamocowane na nim ramiona unosiły w górę toporzysko młota, po czym opadał on swym ciężarem na stojące pod nim kowadło, osadzone w grubym pniu drzewa. Młot przekuwał surówkę żelazną sprowadzaną z Hrabusic (Kapsdorfu) po drugiej stronie granicy na Spiszu, należącym wówczas do Węgier. Z Węgier też częściowo sprowadzały także żelazo, ale w postaci rudy (syderytu) kuźnice zakopiańskie, bo miejscowe złoża w Tatrach, ubogie zresztą, już nie wystarczały. Rudę w Tatrach wydobywano głównie w Magurze, w Kopie Królowej, na Tomanowej, w dolinie Miętusiej i Małej Łąki, pod Kopką koło Witowa i innych miejscach. Rzecz ciekawa, wydobywano ją również w Poroninie w wąwozie rzeki Poroniec (Sucha Woda), choć zapewne w niewielkiej ilości. Być może korzystał z niego także zakład poroniński, który jednak nie prowadził wytopu, bo działalność jego polegała jedynie na przerabianiu surówki żelaznej przez jej tzw. „świeżenie", a następnie przekuwanie młotem. Proces „świeżenia" odbywał się w piecu fryszerskim, a polegał na odwęglaniu surówki żelaznej, aby ją przemienić w stal. Jako energię cieplna stosowano opalanie węglem drzewnym. Wypalano go w mielerzach tj. stosach drzewa przykrytych gliną, bądź darniną. Technika wypalania była żmudna. Przez ok. 14 dni należało nieustannie dniem i nocą pilnować mielerzy, aby uzyskać właściwe zwęglenie masy drzewnej. Ta technika uzyskiwania węgla drzewnego była także niebezpieczna dla lasów tatrzańskich, jeden podmuch mógł rozrzucić mielerze i spowodować pożar. Drzewa wówczas nie brakowało w rozległych lasach, których znaczna część stanowiła podstawę dóbr tatrzańskich dziedzica Uznańskiego. Korzystano tez zapewne z miejscowych pokładów torfu, o których wspomina w 1849 r. w swej pracy znakomity badacz Podhala Ludwik Zejszner, wiążąc z nim wielkie nadzieje: „Założenie tego młota w Poroninie wielce pożyteczne dla tej wioski, nie tylko daje zarobkowanie mieszkańcom, ale nadto jest jedynym środkiem zużycia drzewa z niezmiernych lasów tatrowych, którego gdy kiedyś zabraknie, zapewne zastąpione w części zostanie potężnymi pokładami pięknego, czarnego torfu, czerniącego się tuż za młotem". Żelazo poronińskie znane było w całej Galicji i był na nie szeroki zbyt, podobnie jak z kuźnic zakopiańskich. Zakłady te zresztą współpracowały z sobą - z Zakopanego dostarczono tu urządzenia techniczne jak kowadła, młoty, różne narzędzia i części wyposażenia technicznego. Poronińskie hamry, poza kosami produkowały też blachę i pługi rolne. Była to więc pierwsza wytwórnia narzędzi rolniczych na Podhalu. Być może wysoką jakośćkos, tłumaczyć można faktem, że blacha, z jakiej ją produkowano, pochodziła nie z walcowni, lecz wprost spod młota kuźniczego. Wyroby z zakładu kuźniczego w Poroninie odsyłano tym samym szlakiem komunikacyjnym, co i wyroby kuźnickie z Zakopanego - dobrą drogą wysypaną żużlem, a biegnącą z Kuźnic dzisiejszą ulicą Chałubińskiego i Jagiellońską, przezulicę Kasprowicza w Poroninie do Nowego Targu, a stąd do Krakowa. Transport wyrobów furką góralską do Krakowa i z powrotem zabierał ponad 3 dni, a furman za przejazd otrzymywał jednego reńskiego. Dzieje młota poronińskiego były związane z kuźnicami zakopiańskimi i resztą zakładów przemysłowych w Galicji. Upadł on wraz z nimi także w końcu XIX w. Złożyło się na to szereg przyczyn tak z powodu polityki rządu monarchii utrudniającego rozwój miejscowego przemysłu, aby umożliwić zbyt dla wyrobów przemysłu austriackiego i czeskiego, jak i wyrosłych na tym tle braku inicjatywy i fachowych umiejętności oraz ogólnego zacofania technicznego. Rzecz charakterystyczna: choć brak łatwej komunikacji dla zbytu wyrobów podtatrzańskich utrudniał rozwój miejscowych zakładów, założenie kolei żelaznej w 1899 r. podcięło zupełnie dalsze ich perspektywy istnienia. Rozwój komunikacji umożliwił bowiem przenikanie i tutaj tańszych wyrobów przemysłowych z nowoczesnych dużych przedsiębiorstwmonarchii. Skutkiem tego miejscowa produkcja nie miała już żadnych szans rozwoju szczególnie przy braku surowca, jak też poza siłą spadającej wody, opału ze zdewastowanych poprzednią działalnością lasów tatrzańskich. Z dawnej fabryki narzędzi w Kośnych Hamrach - pozostały jedynie resztki fundamentów. |